Widziałam różne przepisy na zalewajkę. Większość z nich to był po prostu żurek. Lubimy żurek (zwłaszcza Jakub), ale zalewajka to zalewajka – prosta zupa rodem z biedakuchni. I niech nią pozostanie, na litość boską! Nie ulepsza się doskonałego!
TRADYCYJNA ŁÓDZKA ZALEWAJKA
- 6 ziemniaków
- butelka żuru z przyprawami
- 100 g słoniny lub boczku
- 1 cebula
Obierz ziemniaki, pokrój w małą kostkę. Zalej wodą (nie więcej niż dwa palce powyżej ziemniaków) i gotuj, aż będą miękkie.
Kiedy ziemniaki będą miękkie wlej żur i dobrze zamieszaj. Zagotuj.
Pokrój w małą kostkę słoninę i stop ją na patelni z grubym dnem, małym ogniu.
Posiekaj cebulę.
Wyjmij skwarki i przełóż do garnka z zupą.
Wrzuć na patelnię cebulę i usmaż na złoto. Wyjmij łyżką cedzakową, osącz z tłuszczu i dodaj do zupy.
Jeśli zupa jest zbyt esencjonalna – dodaj wody.
© 2020 – 2024, Jo. All rights reserved.
U mnie w domu też bywała Taka zalewajka. Babcia oczywiście sama kisiła żur w dużym, glinianym dzbanie. A mam śpiewała: >> O zalewaajko, ty zup króloowo, kto ciebie nie jaada, nie chowa się zdroowo<<. Podobno piosenka z czasów wojenno/okupacyjnych…
No widzisz.
Ja barszczu nie kiszę – podobno to banalnie proste, ale jakoś mi nie wychodzi. Na jednym forum kulinarnym strasznie mnie za to wyśmiali (najwyraźniej nie wiedzieli, że… nie umiem gotować ziemniaków… to by dopiero mieli używanie!), aż zaczęły pisać inne osoby, którym nigdy barszcz nie wychodzi!!! Znaczy nie: ja jedna.
Natomiast mam z dzieciństwa takie wspomnienia, że brało się butelkę lub słoik, szło do piekarni i kupowało barszcz za dwa złote. Z beczki.
No ale wtedy były prawdziwe piekarnie – sklepik a na zapleczu wypiek. A nie jak teraz: dowóz chleba z drugiego końca miasta, a barszcz w plastikowych butelkach z podejrzanie długą listą składników…
Bardzo mi miło, że więcej osób zajmuje się zalewajką. Każdy oczywiście ma swój sposób. Ja starałem się zgłębic temat do niemal średniowiecza i oto co mi wyszło i jak robię zalewajkę.
Zalewajka – czyli niczego nie robi sie osobno a wszystko po kolei zalewa.
Ziemniaki /nie kroję, niech są małe i duże – fajna robota na talerzu jak sie trafi wielkości jabłka/, zalać woda powyżej ziemniaczków i zetrzeć garść majeranku. Po zagotowaniu wrzucam cała boczek surowy, wędzony i zetrzeć garść majeranku. Po następnych 10 min. wrzucam pokroją w kostkę cebulę /nie smażę/………………..o majeranku nie wspomnę. Po następnych 10 minutach wlewam żur + majeranek. Wyciągam boczek i go rozgniatam i nazad w zupę. Wytapiam słoninę wędzoną i podbijam mąką i jako zasmażkę ładuję do zalewajki + Majeranek. Bez przyprawiania pozostawiam niemal do ostygnięcia. Po kilku godziinach wlewam do zalewajki smiętanę i całość zagotowuję. Na koniec doprawia solą, pieprzem i …….majerankiem /nie dziw się, że tego majeranku niewiele widać/.
I to jest moja zalewajka.
Z zalewajką jest jak z każdą tradycyjną potrawą: każdy region (a nawet każdy DOM) ma swój własny, jedynie prawdziwy przepis
I właśnie to jest cudowne. Kiedyś wpakowałam się w dwie wojny. Jedna dotyczyła konsystencji farszu do ruskich pierogów, druga: sposobu krojenia ogórków na mizerię
Moja jest taka. Łódzka bieda-zupa. Z pięciu tanich składników.
Miło mi, że tu zaglądasz.