Jakub, gdyby mógł, żywiłby się na przemian żurkiem, pasztetem i fasolką po bretońsku. A ponieważ dobra fasolka nie jest zła – przygotowuję zawsze większą jej ilość i zamrażam. Ratuje nam życie w awaryjnych sytuacjach.
Fasolka po bretońsku jest daniem prostym do przygotowania – trzeba jedynie pamiętać, żeby sól dodać dopiero, kiedy fasola będzie miękka. Świetnie sprawdza się tu wolnowar – używając go można pominąć moczenie fasoli na noc.
FASOLKA PO BRETOŃSKU
- 500 g fasoli Jaś
- 300 g kiełbasy jałowcowej
- 150 g chudej wędzonki (może być chudy boczek)
- mały koncentrat pomidorowy
- 1-2 ząbki czosnku
- 1 cebula
- 1 łyżka mąki
- majeranek, cząber, słodka papryka, sól, pieprz, liść laurowy
- olej do smażenia
Jeśli fasola jest świeża – można ją gotować od razu. Jeśli suszona – namocz na noc w wodzie (chyba, że używasz wolnowaru).
Rano wylej wodę i zalej fasolę świeżą. Dodaj liść laurowy i gotuj aż fasola będzie miękka.
Obierz cebulę i pokrój w plastry. Pokrój kiełbasę i wędzonkę.
Na patelni rozgrzej olej. Podsmaż cebulę, wędzonkę i kiełbasę. Dodaj do fasoli, zachowując tłuszcz na patelni.
Dopraw fasolę przecierem i ziołami. Zetrzyj czosnek, dodaj sól i rozetrzyj. Dodaj do fasoli.
Na tłuszcz pozostały po smażeniu wsyp mąkę i zasmaż. Rozprowadź łyżką wody, dodaj do fasoli i wymieszaj.
Gotuj jeszcze chwilę, żeby składniki się połączyły.
© 2020 – 2021, Jo. All rights reserved.
Klasyk(a)
No ba! Ja tam jestem tradycjonalistką w kuchni. Jajecznica zamiast szakszuki, schabowy nie tofu. I tak dalej.