Koło naszego osiedla rośnie okazała mirabelka. Wiem, że wiele osób uważa mirabelki za chwasty, ale szkoda mi tych złotych kuleczek… Zwłaszcza, że na przykład we Francji i Lotaryngii mirabelka jest bardzo szanowana i nawet ma swoje regionalne święta! A ponieważ moja prababcia była Lotarynką, postanowiłam coś z tym zrobić.
Na pierwszy ogień poszedł dżem. A właściwie: mirabelkowe powidła. W smaku przypominające śliwkowe, ale nieco bardziej kwaskowe. To chyba właśnie ta kwaskowość nie zachęca do sięgania po mirabelki, ale wystarczy dodać odpowiednią ilość cukru i efekt jest doskonały!
DŻEM Z MIRABELEK
- 1 kg dojrzałych mirabelek
- 1 kg cukru (lub więcej jeśli dżem ma być słodki)
- pektyna owocowa (w ilości zgodnej z zaleceniami producenta)
Wydryluj mirabelki – świetnie się do tego nadaje ręczna drylownica do oliwek. Wrzuć do garnka. Zasyp cukrem i odstaw na chwilę, żeby puściły sok.
Podgrzewaj na małym ogniu, od czasu do czasu mieszając, aż cukier się rozpuści, a owoce rozpadną.
Zmiksuj owoce na marmoladę. Dodaj pektynę i zagotuj wg wskazówek producenta.
Przełóż gorący dżem do wypasteryzowanych słoików, postaw do góry dnem, żeby sprawdzić, czy są szczelnie zamknięte.
Po kwadransie odwróć słoiki i zostaw do wystygnięcia.
Polecam nakrętki z tzw. guzikiem bezpieczeństwa, czyli zasysanym środkiem wieczka. Łatwo dzięki niemu sprawdzić, czy słoik dobrze się zamknął.
© 2021, Jo. All rights reserved.